Porywacze zażądali okupu, na który ich nie stać

„To było bardzo standardowe włamanko i porwanko”, snuje opowiadanko Wacław Sypki, znany w kieleckim środowisku przestępczym jako „Sypianko”. Wacław Sypki razem z Arturem Wrońskim dokonali uprowadzenia kioskarza Jędrzeja Stanisławskiego, żądając za jego uwolnienie 100 tys. złotych w nie podrobionych banknotach. Pieniądze w ciągu dwóch dni mieli dostarczyć wszyscy ci, którym los Stanisławskiego nie był obojętny.

„Sprawa nie wyglądała dobrze. Z własnych oszczędności uzbieraliśmy tylko tysiąc złotych, tymczasem termin zapłaty zbliżał się nieubłaganie”, wspomina Wroński, któremu los Stanisławskiego leżał na sercu.

Porywacze zdecydowali się na zastraszenie. Żeby udowodnić, że z nimi nie ma żartów, obcięli więzionemu palec i pozostałą część Stanisławskiego wysłali do domu razem z listem: Z nami nie ma żartowanka. Macie trzy dni czasu. Jeśli nie będzie pieniędzy, przyślemy kolejne kawalątko Stanisławskiego.

List nie zrobił prawie na nikim wrażenia. Nikt nie zainteresował się dalszym losem kioskarza z wyjątkiem porywaczy, którzy uciułali jeszcze dodatkowe 500 zł na okup.

Sam Stanisławski wykazał co prawda pewne zaciekawienie listem, ale nie na tyle silne, by to odciągnęło go od oglądania transmisji meczu Polska
-Niemcy na kanale czwartym oraz meczu Niemcy-Polska na kanale trzecim, chociaż brak kciuka znacznie utrudniał mu przełączanie kanałów.

„Sypianko” i Wroński zdecydowali się obniżyć wielkość zapłaty. Nowa cena – 50 zł – okazała się jednak atrakcyjna nie tylko dla Stanisławskiego, ale także dla kieleckiego Szpitala Chorób Kciuka, który za pośrednictwem giełdy Allegro przelicytował zakup palca.

 

 
   

Kapitan tonie ostatni
 
Rozmówki czesko-czeskie bestsellerem w Pradze
Urodził się jednogarbny wielbłąd dwugarbny
Porywacze zażądali okupu, na który ich nie stać
Coraz trudniej o dawcę serca z nie przeszczepionym sercem


 


 

 

 
redakcja kontakt © Copyright Nowy Pompon. All rights reserved.