Sprzeczka w budce telefonicznej pochłonęła już osiemset ofiar
Jan Maria Migdalski wszedł do budki telefonicznej przy ulicy Sandomierskiej w Pile, aby skontaktować się ze sobą. Posłużył mu do tego specjalny numer 999 w. 20 w. 999, pod którym, znająca Migdalskiego dyżurna telefonistka przekierowywała rozmowy do niego z powrotem. Dzięki jej uprzejmości Migdalski mógł ze sobą poważnie porozmawiać, nie narażając się na głupie uśmieszki przechodniów, jak w przypadku rozmowy nietelefonicznej.
„Nikt nie przypuszczał, że początkowe grzecznościowe zwroty: Cześć Maria. Tu Jan. Co u ciebie słychać?, przekształcą się w tak energiczną wymianę zdań", opowiadała telefonistka, niezwykle rzadko podsłuchująca rozmowy Migdalskiego.
Sprzeczkę zainicjowała Maria (bardziej kłótliwa), mówiąc Janowi, iż powinien zgolić nogi. „Głupia jesteś!", krzyknął Migdalski i poprosił przechodzącą obok budki osobę o potrzymanie słuchawki, żeby uwolnioną ręką oddać cios, jaki drugą ręką wymierzył przed sekundą sam sobie. Po krótkiej wymianie uderzeń do budki wbiegło kilku przechodniów ratować napastowanego Migdalskiego. W zamieszaniu bohater całej awantury oberwał kilka silnych ciosów. Nie pozostając dłużny, sam wymierzył sporo siarczystych uderzeń.
Telefoniczna budka nie wytrzymała naporu kilkunastu następnych osób, które przybiegły z pomocą. Łomot przewracającej się konstrukcji i brzęk rozbitego szkła przyciągnął blisko setkę kolejnych chętnych, natychmiast dzielących się na dwa przeciwstawne obozy. Jedni bronili Marii, a drudzy Jana. Nim ktoś z mniej pobitych zdążył zadzwonić po pogotowie, w budce tłukło się zapamiętale już blisko dwa tysiące ludzi, nie licząc oddziału prewencyjnego policji, a gromady następnych wciąż przybywały.
„Brakuje miejsc dla poszkodowanych, już nie wiem, gdzie ich wysyłać. A liczba ofiar z pewnością jeszcze wzrośnie", mówił kierownik pogotowia. „Ale nie winię Migdalskiego", dodał po chwili. „Winna jest presja środowiska. Gdyby do mnie mówiono raz Jan, a raz Maria, też byłbym agresywny".
Artykuł przedrukowany z pisma „Cześć Maria, tu Jan. Co u ciebie słychać?"
|